niedziela, 4 maja 2014

Rozdział czwarty

Była za dziesięć piąta, kiedy wyszłam z domu. Szłam szybko w stronę przystanku tramwajowego, starając się nie myśleć za dużo o tym, co się może stać, bo zaczynałam wtedy mieć wątpliwości, lecz nie było już odwrotu. Nie chcę już nigdy wracać do tego potwora. Nie chcę, by mnie bił, poniżał, traktował jak szmatę. Nie mógłam go zrozumieć. Co z tego, że nie byłam jego biologiczną córką? Przecież to nie moja wina że mama przespała się z jakimś innym facetem, a to ja najwięcej na tym ucierpiałam. Przecież mógł mnie kochać dalej... Chyba że kochał, lecz gdy popadł już w alkoholizm nie panował nad sobą, a nie mógł już sobie poradzić z nałogiem... Nie wiem, nie umiem tego pojąć. Im dłużej o tym myślałam, tym więcej powracało wspomnień z czasów, kiedy był kochającym ojcem. Pamiętam, jak uczył mnie rysować. Spędzaliśmy wtedy dużo czasu ze sobą, poświęcał mi całą uwagę. Narysowałam wtedy rysunek, który ojciec zachował do czasu, aż nie dowiedział się prawdy o swoim "ojcostwie". Widziałam, jak bierze rysunek do ręki, zapala zapałkę i powoli przesuwa ją w stronę kartki. Zaczęła się palić, syczeć i skwierczeć. Na rysunku byłam ja i tata; razem, usmiechnięci, zajęci rysowaniem. Pamiętam, że bardzo płakałam, kiedy tata palił kartkę z rysunkiem.
Dotarłam na przystanek, do przyjazdu tramwaju miałam jeszcze trzy minuty. W końcu wsiadłam, skasowałam bilet i zajęłam ostatnie wolne miejsce obok jakiejś blondynki. Wyjęłam z torebki słuchawki, podłączyłam je do telefonu i zamknęłam oczy. Uwielbiam, kocham muzykę. Zawsze pełniła w moim życiu ważną rolę, uspokajała mnie, sprawiała że zapomniałam o wszystkich problemach. Od drugiej do szóstej klasy podstawówki uczęszczałam na zajęcia do szkoły muzycznej- grałam na pianinie. To była i jest do tej pory moja największa pasja; granie mnie wyciszało, sprawiało że skupiałam na tym całą swoją uwagę. Do tej pory, gdy było mi bardzo ciężko, siadałam przy pianinie. To jest dla mnie najlepszy sposób na odreagowanie złych emocji.
Tramwaj się zatrzymał, a ja wysiadłam i ruszyłam w stronę stacji kolejowej. Mój pociąg odjeżdżał za dziesięć minut, ale droga była niedaleka, więc szłam spokojnie. Gdy dotarłam na miejsce, zobaczyłam że pociąg do Nowego Jorku już stoi na stacji. Przeżegnałam się i wsiadłam. NY, nadjeżdżam.
Za dwa tygodnie będę mieć osiemnaście lat. Będę dorosła. Sama będę decydować o swoim życiu. Nikt nie będzie miał wpływu na moje decyzje. Nikt nie będzie trzymał mnie w klatce i mną pomiatał. Miałam zamiar zamieszkać z kuzynką, znaleźć pracę, zacząć nowe życie. To już za niedługo. Uśmiechnęłam się na tą myśl. Wreszcie wolna.
Razem ze mną w przedziale były jeszcze dwie osoby: jakiś chłopak i dziewczyna; wszyscy milczeliśmy, nikt się nie odzywał. Chłopak chyba spał, a dziewczyna czytała książkę. Spojrzałam na zegarek- dochodziła ósma rano. Z Phoenix pociąg wyruszył o piątej trzydzieści, miałam więc jeszcze dwie i pół godziny. Postanowiłam wziąć przykład z chłopaka, i ułożyłam się do snu.
Poczułam, jak ktoś potrząsa moim ramieniem. Otworzyłam jedno oko i zobaczyłam pochylającą się nade mną dziewczynę, która była razem ze mną w przedziale. Jak zauważyłam, po chłopaku nie było ani śladu.
-Hej, obudź się, już jesteśmy- usmiechnęła się.
-Ohh- westchnęłam, po czym podniosłam się i wzięłam torebkę oraz walizkę.
Od razu ze stacji ruszyłam w stronę jakiejś budki z jedzeniem. Gdy dotarłam na obrzeża miasta, po drugiej stronie ulicy zobaczyłam bar mleczny. Ucieszyłam się ogromnie, bo byłam głodna jak wilk. Stanęłam i czekałam, aż włączy się zielone światło dla pieszych. Następnie szybko przebiegłam przez pasy i skierowałam w stronę baru. Na miejscu zamówiłam naleśniki z konfiturą.
Moja kuzynka mieszka w centrum, więc trochę się przeraziłam wizją poszukiwania jej mieszkania. W końcu postanowiłam, że ten dzień spędzę w motelu. Miałam ochotę iść spać, mimo że w pociągu zasnęłam na prawie dwie i pół godziny. Uhh. Zebrałam się w sobie i ruszyłam w poszukiwaniu jakiegoś motelu. Przeszłam przez pasy, skręciłam dwa razy w prawo, raz w lewo i znowu prawo, przeszłam kilka przecznic aż w końcu dostrzegłam napis "MOTEL", który znajdował się jakieś pięćset metrów ode mnie. Westchnęłam teatralnie i ruszyłam powoli w stronę obranego celu. Dochodziła dwunasta w południe. Zastanawiałam się, co robią teraz moi znajomi. Zwłaszcza ciekawiło mnie co z Sammie, i trochę też z Carolem. Wczoraj przecież odmówiłam mu spotkania i dziś nie pojawiłam się w szkole... Nad tym co ojciec robi nie musiałam się zastanawiać, dobrze wiedziałam. Pewnie wstał i myślał, że poszłam do szkoły. Jakże się zdziwi, gdy nie wrócę ani dziś, ani jutro, ani pojutrze... No, chyba że będzie zbyt nachlany żeby zauważyć moje zniknięcie. Taka opcja jest chyba najbardziej prawdopodobną ze wszystkich..
-Dzień dobry, chciałabym wynająć pokój na dwa dni- powiedziałam, gdy jakiś facet w recepcji przywitał mnie kwaśnym uśmiechem. Nic nie mówiąc, podał mi klucz do pokoju, ja zapłaciłam i poszłam na pierwsze piętro. Pokój nie był piękny, ale w sumie nie miałam na co narzekać. Jeśli chodziło o wyposażenie, w małym tylko stopniu różnił się od mojego dawnego.
Odłożyłam walizkę na podłogę, a torebkę zostawiłam przy łóżku. Przed snem postanowiłam się wykąpać, bo czułam się okropnie zmęczona. Otworzyłam drzwi łazienki i moim oczom ukazała się najzwyczajniejsza łazienka na świecie. Lustro, umywalka, prysznic, sedes. Ściany i podłoga wyłożone niebieskimi płytkami. Gdy tam weszłam, otrząsnęło mną zimno. Przeszły mnie dreszcze z góry na dół; nie lubiłam takich zimnych kolorów. Otwarłam szafkę pod umywalką i znalazłam dwa ręczniki, mydło i rolkę papieru toaletowego. Zdjęłam ubranie i weszłam pod prysznic, spodziewając się gorącej wody. Lecz gdy odkręciłam kurek, po dłuższej chwili dalej lała się woda ciepła, albo raczej- trochę więcej niż letnia. No cóż, pomyślałam. Szybko spłuknęłam z siebie wszystkie emocje, wytarłam się ręcznikiem po czym owijając się nim, wyszłam z kabiny. Spojrzałam w lustro. Byłam w sumie zadowolona i odprężona, a chłodna kąpiel odświeżyła mnie zupełnie. Rozpuściłam włosy z koka i lekko przeczesałam je palcami. Długie, czarne i falowane otulały moją okrągłą twarz, którą znaczyły lekko zarumienione policzki. Przyjrzałam się również swoim czerwonym, pełnym ustom i zauważyłam, że pękła mi dolna warga. Oblizałam ją, po czym natarłam pomadką ochronną. Na całą moją postać spoglądały moje mocno brązowe oczy, przyozdobione wachlarzem gęstych i długich, czarnych rzęs. Zaplotłam włosy w warkocz, po czym udałam się do pokoju. Uklęknęłam przy walizce i wyjęłam z niej dresowe spodnie i bluzkę z długim rękawem, po czym ułożyłam się na łóżku szczelnie okryta kołdrą i zasnęłam około pierwszej.
Obudziłam się po szóstej wieczorem. Byłam bardzo głodna, więc wstałam, założyłam bluzę i kapcie, jakie leżały przy drzwiach w każdym pokoju i zeszłam na dół. Zapytałam recepcjonistę, gdzie mogę coś zjeść, a on kazał mi iść do końca bocznego korytarza i skręcić w prawo. Gdy tam doszłam, okazało się, że była to mała stołówka. Przy jednym z pięciu stołów siedziała jakaś para. Zamówiłam pudding i czekałam. W końcu, gdy napełniłam już brzuch, poszłam do pokoju i gdy spojrzałam na wyświetlacz komórki, zobaczyłam jedną nieprzeczytaną wiadomość. Stuknęłam w ekran na znaczek koperty i odczytałam:
"Hej, dlaczego nie było cię dziś w szkole?/Carol"
Hmm... Zupełnie się nie spodziewałam sms'a od Carola. Już prędzej od Samanthy czy Megan. Nie wiedziałam, co mu odpisać. Przecież nie napiszę mu, że źle się czułam czy coś, ani nie przyznam się, że uciekłam do Nowego Jorku. Trudno.. Po prostu nic mu nie odpiszę. Było mi trochę smutno, ale nie żałowałam. Miałam nadzieję na lepsze życie i chciałam w końcu spełnić to marzenie o normalności. Zastanawiałam się, co mam teraz robić. Wyjęłam z walizki netbooka i ładowarkę. Surfowałam po internecie przez godzinę; znudziło mi się, więc wyjęłam jakąś książkę i tak się zaczytałam, że zapomniałam o bożym świecie.

___________________________________________________________________________
Rozdział bardzo krótki, akcja słaba,ale to na razie. Wszystko zmieni się w rozdziale piątym- będzie dłuższy i coś się już będzie dziać:)
Dziękuję również wszystkim, którzy czytają bloga; to naprawdę cieszy autora, jeśli ktoś jest zainteresowany tym co piszę:)



CZYTASZ=KOMENTUJESZ
:D 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz