Otworzyłam drzwi i po cichu weszłam do środka. Było wpół do piątej, właśnie wróciłam ze szkoły. Ruszyłam na palcach przez przedpokój, starając się iść jak najciszej. Gdy postawiłam już stopę na pierwszym stopniu schodów, usłyszałam jakieś chrząknięcie, a potem skrzypienie opieranej o kanapę ręki. Chciałam szybko wymknąć się do swojego pokoju, gdy usłyszałam:
-Isabelle!
Moje trudy poszły na nic. Ojciec się obudził. Zobaczyłam go w drzwiach łączących mały salonik z kuchnią. Wyglądał jeszcze gorzej niż zwykle. Nie dość, że pijany, to jeszcze naćpany. Pomięty, brudny, twarz czerwona jak burak, pięciocentymetrowe wory pod oczami, tłuste włosy opadające na wysokie czoło, przekrwione białka i to szaleństwo w oczach, które mnie przerażało ilekroć w nie spojrzałam. Zataczał się, podpierając się o ściany. W końcu stanął przede mną, a ja poczułam odór papierosów i wódki z jego ust. Żadna nowość. Po chwili pijanym głosem powiedział:
-Gdzie ty się do cholery jasnej podziewałaś!?
-Idź, jesteś naprany jak PKS - odparłam, próbując go odsunąć od siebie ręką i wejść na schody. To był błąd.
-Ty myślisz, że kurwa co? Ja tu mam jak pies z głodu zdychać!? - Krzyknął.
-Trzeba było nie chlać!- odpowiedziałam krzykiem. Po prostu nie wytrzymałam. To nie była pierwsza awantura jaką mi po pijaku urządzał.
-Ty gówniaro! Zaraz cię nauczę szacunku!- ryknął.
Zaczęło się piekło.
Chwycił mnie za włosy, próbując podnieść do góry co mu się nie udało, a mi sprawiło tak ogromny ból, że krzyknęłam. Zaczął mnie szarpać, w końcu gdy zaczęłam coś krzyczeć i kopać go po łydkach, zamachnął się prawą ręką, a ja poczułam tylko jak z ogromną siłą uderza mnie w twarz. Po chwili skóra tak bardzo mnie piekła, że spływające po niej łzy sprawiały mi ból.
-Zostaw mnie!
Zaczęłam znowu krzyczeć. To go tylko jeszcze bardziej rozwścieczyło. Znów zaczął na oślep okładać mnie pięściami, kopać, aż w końcu w ułamku sekundy udało mi się chwycić torbę i walnąć go z całej siły jaka mi pozostała, w brzuch. Zatoczył się, wydawało mi się że jego oczy nabiegnięte krwią zaraz nią eksplodują, dostrzegłam pianę w kącikach jego ust. Przeraziłam się. Chciałam szybko uciec do pokoju, ale byłam zbyt słaba, a on po prochach był nabuzowany i zanim zdążyłam podnieść jakąkolwiek kończynę, rzucił się na mnie, chwycił pod szyją i z całej siły rzucił o ścianę. Poczułam przeszywający ból przechodzący od czaszki aż do kręgosłupa. Otworzyłam tylko usta, nie mając siły nawet krzyczeć. Ból był tak potworny, że zemdlałam.
Obudziłam się z przeszywającym bólem głowy. Leżałam jeszcze chwilę na ziemi, po czym spróbowałam się podnieść. Natychmiast straciłam równowagę, przed oczami widziałam mgłę i jakieś mroczki. Zamknęłam je i próbowałam wymacać w kieszeni komórkę. Gdy już mi się to udało, uchyliłam jedną powiekę i spojrzałam na wyświetlacz. Jasna cholera, była trzecia w nocy, spałam przez dziesięć godzin. Przetarłam oczy, i podpierając się o ścianę, pomału wstałam po czym chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę kuchni. W jednej chwili przypomniałam sobie wszystko: że ojciec znowu mnie bił, kopał, spoliczkował i najgorsze.... Gdy przed oczami zobaczyłam wszystko co się stało i to, jak rzucił mną o ścianę, poczułam ogromny ból. Nie tyle co fizyczny, ale w głębi duszy. Zadawałam sobie jedno pytanie: dlatego? Dlaczego on się nade mną znęca? Przecież jestem jego córką... Powinien mnie kochać, a nie krzywdzić i wykorzystywać. Lecz nie zawsze tak było. Do 13 roku mojego życia ojciec był kochany, dbał o mnie i nie pozwalał, żeby stała mi się jakaś krzywda. Byłam, jak to się mówi- jego oczkiem w głowie. Wszystko zmieniło się pewnego dnia. Ojciec był niespokojny, rozmawiał z matką. Po chwili zaczął krzyczeć; nie słyszałam co, ponieważ ciotka kazała mi odejść od drzwi. Byłam na tyle duża, że rozumiałam że coś się stało. Coś poważnego, bo rodzice rzadko się kłócili, a tym bardziej tata nigdy nie krzyczał na matkę. Po tej "rozmowie" ojciec zaczął mnie unikać, często nie było go w domu, a gdy po późnym powrocie zastawał mnie jeszcze nie śpiącą, jego oczy nabierały skrzywdzonego, lecz złowrogiego wyrazu; szedł wtedy szybko do sypialni i zatrzaskiwał z całej siły za sobą drzwi. Często, gdy pod
nimi wtedy chwilę stałam, słyszałam cichy, stłumiony płacz, po czym wszystko cichło, bo ojciec najwyraźniej zasypiał. Matki też unikał. Czasami wracał do domu pijany. Po pół roku była to już nasza codzienność; wracał pijany, zły, ale od razu szedł spać. Przez pewien okres czasu, dokładnie rok, nie miałyśmy się czego z mamą obawiać. Aż do wtedy, gdy pierwszy raz uderzył matkę w policzek. Wrócił jak zwykle pijany, trochę podjarany. Mama była już na skraju załamania psychicznego i gdy powiedziała, że mógłby dać już spokój i przestać pić, wtedy ją uderzył. Nie wiedziałam, czemu dać spokój. Nie dowiedziałam się tego do dziś. Wielokrotnie pytałam o to matkę, ale ona wtedy spuszczała wzrok i odchodziła gdzieś w kąt, z wymalowanym na twarzy poczuciem winy.
Zrobiłam sobie herbaty, wcześniej upewniając się czy ojciec jest w domu. Na szczęście nie było go - pewnie jak zwykle nachlał się i spał na ławce w jakimś parku lub rowie. Nie martwiłam się- ja się cieszyłam. Przez chwilę miałam spokój, parę godzin w ciągu których nie muszę się bać, chować i unikać.
Wyjęłam z lodówki plasterek szynki i położyłam go na kromce chleba, razem z serem żółtym, sałatką i pomidorem. Gdy już ją zjadłam, udałam się do swojego pokoju. Zabrałam z podłogi torbę, która nadal leżała na ziemi. Położyłam ją na krześle, po czym zamknęłam drzwi do pokoju na klucz. Mimo, że spałam przeszło dziesięć godzin, byłam senna i bolała mnie głowa. Gdy się rozbierałam, by przebrać się w piżamę, w lustrze zobaczyłam coś strasznego. Do tej pory nawet nie pomyślałam o tym, by się przejrzeć. Na policzku widniał jeszcze żółto-zielony siniak, oczy podkrążone, ręce i nogi podrapane i posiniaczone. Ale najgorsze było to, co zobaczyłam gdy odwróciłam się plecami do lustra- wielka, biegnąca od karku do kości ogonowej, czerwono-sina szrama. To był dla mnie wstrząsający widok. Pod tą raną widoczne były wszystkie moje kręgi, w niektórych miejscach skóra była mocno podrapana i posiniaczona. Wyglądało to jakby ktoś rozdarł mi w tym miejscu skórę, po czym ją niedokładnie zaszył. Szybko się otrząsnęłam, założyłam piżamę i położyłam się do łóżka, leżąc na prawym boku.
Postanowiłam, że muszę to zmienić. Nie zasłużyłam na takie traktowanie. Miałam 4 godziny na sen; z rozwijającym się w głowie pomysłem, zasnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz